Wywiad - Rowerem przez Szwecję
„Ja, dwójka nastolatków i trzy rowery”
Zastanawiasz się czasem, czy warto wyjść ze strefy komfortu? Poznaj Magdalenę Czechoską – mamę, która ze swoją dwójką nastoletnich dzieci wybrała się na rowerową wycieczkę do Szwecji.
Hanna Woroniuk: Skąd pomysł na podróż do Szwecji na rowerach? Czy od dawna ją planowałaś? Zdaje się, że taka wyprawa wymaga solidnego przygotowania.
Magdalena Czechoska: Pomysł na rejs do Szwecji zrodził się bardzo spontanicznie. Tak naprawdę nie miałam żadnego większego planu ani opracowanej logistyki. Ja, dwójka nastolatków i trzy rowery – ahoj przygodo! Kompletny żywioł! Podążając za kursem różnych promów, błądząc palcem po mapie, zdecydowałam, że jeśli będzie można elastycznie przełożyć bilety, to jedziemy do Trelleborga! Tak właśnie natrafiłam na TT-Line.
Przygotowania do wyjazdu trwały równie krótko jak spontaniczna decyzja o tym, aby wsiąść na prom do Szwecji. W ciągu tygodnia zrobiłam przegląd rowerów oraz zebrałam minimum niezbędnego sprzętu, dokupując budżetowy namiot i samopompujące karimaty. (Na wypadek, gdyby nie udało nam się znaleźć noclegu). Plusem podróżowania po Szwecji jest fakt, że można rozbić się praktycznie wszędzie, ale i tak ostatecznie wybraliśmy camping oraz hotel w Malmö.
Założeniem wyprawy było przejechać część polskiego wybrzeża na trasie Kołobrzeg – Świnoujście, przeprawić się promem do Trelleborga i stamtąd dojechać do Malmö. W sumie przejechaliśmy ponad 320 km –około 125 km w Polsce i ponad 205 km w Szwecji. Tak więc plan zrealizowany był na sto procent.
Spakowanie się na taką trasę musiało być logistycznym wyzwaniem. Czy w Waszym bagażu znalazło się coś, co następnym razem zostawiłabyś jednak w domu?
Pakowanie zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych i najprostszych czynności, ponieważ trzeba uwzględnić całą logistykę, a każdy dodatkowy kilogram stanowi obciążenie i może przyczynić się do awarii roweru. Zbyt duże obciążenie bagażnika mojej córki powodowało opadanie sakw, co w konsekwencji wpływało na pracę koła i dostarczyło nam wiele frustracji.
Dodatkowo im cięższy rower, tym więcej trudności przy pokonywaniu przeszkód typu schody, których nie da się objechać. Na szczęście nie było ich tak dużo po drodze.
Myślę jednak, że zabraliśmy odpowiednią ilość rzeczy: podstawowe ubrania, karimaty do spania, kocyki, apteczkę, trochę jedzenia, małą butlę gazową, żeby ugotować sobie coś ciepłego. Wszystko minimalistycznie. Następnym razem śpiwory to must have. Nawet latem noce w Szwecji bywają zimne. Na pewno musimy dobrze dopasować sakwy i rozłożyć ciężar na wszystkie rowery. Na kolejną wycieczkę do Szwecji planuję też zaopatrzyć się w większy i lekki namiot (z tych nowych generacji), żeby jak najwięcej nocy spędzić ekonomicznie na campingach, których jest bardzo dużo. Chciałabym też rozbić się gdzieś "na dziko".
Dużo spontaniczności w Waszej wyprawie, jednak takiej trasy nie da się pokonać po prostu wstając z kanapy. Ty jesteś bardzo aktywna na co dzień. Nie obawiałaś się, że trasa może być wyzwaniem dla nastolatków?
Ponieważ mamy już za sobą wyprawę rowerową z Gdańska na Hel, inne krótsze wyprawy na dwóch kółkach oraz kilkudniowe trekkingi po górach, byłam pewna, że bez większego przygotowania, zachowując na co dzień aktywny tryb życia, damy radę pokonać ten dystans. Oczywiście były też momenty zwątpienia. Zwłaszcza ostatniego dnia, kiedy okazało się, że z 40 km według map, zrobiło się ponad 70 km. To był najdłuższy dystans pokonany przez moje dzieci w ciągu jednego dnia. Motywacją było jednak dotrzeć na czas na prom i zdążyć jeszcze na dobre ciasto. 🍰 😊
Mama i przyjemności potrafią zmotywować.
Z tego, co wiem, pierwszy raz zdecydowałaś się na wycieczkę promem do Szwecji. Czy możesz opisać, jak wygląda przeprawa dla osób podróżujących z rowerami? Jak jest w Świnoujściu, a jak w Trelleborgu?
Pierwszy raz w życiu płynęliśmy tak dużym promem i ja osobiście miałam wiele obiekcji: czy damy radę? czy będzie bujało? czy przy złej pogodzie nie odwołają nam rejsu do Szwecji? Na szczęście prognozy dopisały, a sama przeprawa była czystą przyjemnością. Gdyby nie wiatr, można by przesiedzieć podróż na zewnątrz, wpatrując się w bezkres pięknego morza.
Odprawa promowa w Świnoujściu przebiegła błyskawicznie. Zgodnie z wytycznymi trzeba było przybyć ponad godzinę przed planowanym odpłynięciem promu. Odprawy dokonuje się w siedzibie TT-Line za okazaniem dokumentów. Następnie należy udać się na pas, którym wjeżdżają samochody osobowe. Wszystko jest dokładnie ustalone. Nikt nie porusza się sam. Dopiero osoba kierująca ruchem wyznacza kierunek rowerzystom, którzy de facto wjeżdżają jako pierwsi. Rowery z sakwami zostawia się w wyznaczonym do tego miejscu. Osoba kierująca ruchem prowadzi pieszych do wind. Bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu.
Nasz prom do Szwecji zacumował w porcie w Trelleborgu, gdzie trzeba czekać na specjalny autobus, który zabiera pieszych. Za nim właśnie jadą rowery aż do furtki, która prowadzi do miasta. Tak samo wygląda droga na prom. Istotna różnica – odprawę w Trelleborgu dokonuje się samodzielnie przy automacie na podstawie e-maila z rezerwacją. Automat drukuje bilety, które są jednocześnie kluczem do kabiny.
Na pewno fajną opcją jest wykupienie posiłków przy zakupie biletów. W ten sposób można sporo zaoszczędzić. Jeśli płyniemy w nocy, własna kabina jest ogromnym udogodnieniem. W ciągu dnia damy radę przesiedzieć podróż w restauracji lub korzystając z foteli lotniczych. Moim odkryciem była sauna i siłownia. O ile na dodatkowy trening nie miałam już siły i ochoty, to sauna przy delikatnym bujaniu była cudowna. Fantastyczny relaks. 😊
Jak spędziliście czas w Trelleborgu?
Trelleborg był pierwszym miasteczkiem, które mogliśmy eksplorować w Szwecji. Mnie osobiście cieszyło odkrywania wszystkich jego zakątków, kolorowych domków i pięknych zadbanych podwórek. Ponieważ mieliśmy już w nogach ponad 120 km zdecydowałam, że pierwszą noc spędzimy na okolicznym campingu. W zasadzie wszystko było tam dostępne: toalety, prysznice, palniki i czajnik. Jak już udało nam się rozstawić namiot, udaliśmy się na odkrywanie okolicznych przestrzeni. Ja oczywiście pobiegałam w pobliżu campingu. 😁
Droga z Trelleborga do Malmö nie należy do najłatwiejszych. Kilka podjazdów mieliście w nogach. Czy było warto?
Planując wycieczkę do Szwecji byliśmy na to przygotowani. Droga z Trelleborga do Malmö była pełna podjazdów, ale i tak chyba więcej przewyższeń zrobiliśmy w Polsce. Jednak trzeba było namęczyć się trochę, zwłaszcza że towarzyszył nam dość silny wiatr. Moim zaskoczeniem był fakt, że nawet na obrzeżach miasta ścieżki rowerowe były bardzo dobrze oznaczone. Cały czas miałam poczucie, że nie jestem w stanie się zgubić. Czułam się też bezpiecznie. Oczywiście wspierałam się dla pewności mapami google’a.
Czy było warto? Zdecydowanie tak! Przecież przeżyliśmy kolejną wspaniałą przygodę! Z perspektywy minionych tygodni nie pamiętamy już o wszystkich bolączkach i niedogodnościach, w głowie wyświetlają się tylko obrazki z nowych, oswajanych wówczas przestrzeni, wschody i zachody słońca, chwile, których nie da się wycenić. Trzeba w nich być i je przeżyć. Trzeba coś pokonać… własną słabość, lęk przed nieznanym, żeby potem cieszyć się takimi wspomnieniami.
Wasza trasa wiodła zarówno przez polskie, jak i szwedzkie plaże. Czy dostrzegłaś jakieś różnice? To przecież ten sam Bałtyk.
Jeśli mam być szczera to przejeżdżając przez polskie wybrzeże w lipcu czułam się zmęczona liczbą ludzi, którzy spacerowali nawet po ścieżkach rowerowych. W Międzyzdrojach, gdzie musieliśmy awaryjnie nocować było ich zatrzęsienie. Zdecydowanie nie tak wyobrażam sobie letni wypoczynek. Dlatego biegałam rano, żeby uszczknąć trochę pustych plaż. Całkiem przyjemnie było w Niechorzu, gdzie spędziliśmy jedną z nocy.
W Szwecji nawet w Malmö na plażach nie było tłumów, a kolor wody był przepięknie turkusowy! Zwłaszcza na półwyspie Falsterbo, gdzie odbiliśmy w drodze powrotnej. Okolice Trelleborga nad samym morzem też były wspaniałe i bezludne. Jeśli ktoś szuka atrakcji, to Malmö zdecydowanie będzie spełniać te oczekiwania.
Dziś wspominasz piękne chwile, ale nie da się ukryć, że Wasz wypad był pełen wyzwań. Jak radzicie sobie, gdy pojawia się kryzys – fizyczny i psychiczny?
Myślę, że kluczem do przezwyciężania kryzysów podczas realizacji takich wyzwań jest wzajemne zrozumienie. Trochę też odłożenie na bok zwykłego lenistwa i odróżnienie go od prawdziwego zmęczenia. Słuchanie swojego ciała i siebie nawzajem. Odpuszczanie i nagradzanie się za każdy zdobyty po drodze punkt na mapie. Sytuacje kryzysowe były, są i będą. Kilkudniowa wyprawa wymusza odcięcie się od codzienności, od wygody, często od internetu. Trzeba bardziej być ze sobą, a to stwarza często wiele problemów… zwłaszcza w fazie nastoletniego buntu.
Wiem, że planujesz powrót do Skandynawii w przyszłym roku. Czy masz już konkretne pomysły?
Jeśli sytuacja pozwoli, to bardzo chciałabym z dziećmi wyruszyć na Bornholm, a potem wrócić na kontynent i korzystając z połączeń kolejowych udać się w głąb Szwecji. Tam, gdzie nie bylibyśmy w stanie przez kilka dni dojechać na rowerach. Oczywiście nie wyobrażam sobie już innej opcji niż prom do Szwecji. Tym razem jednak pojedziemy pociągiem prosto do Świnoujścia. Mam nadzieję, że do zobaczenia w następne wakacje!
Oczywiście! Podróżowanie z taką pozytywną ekipą, to dla nas ogromna przyjemność. Mamy nadzieję, że Wasza rowerowa wycieczka do Szwecji zainspiruje innych. Tobie i Twoim dzieciom życzymy wielu wspaniałych wypraw i spełnienia podróżniczych marzeń.